niedziela, 7 października 2012

Koniec weekendu...

Siedzę i piszę, bo mam trochę roboty - i cieszę z tego, bo jest to chwilowa - dorywcza praca, ale jest:) Przepisuję wspomnienia pewnego pana - z maszynopisu tworzę wersję w wordzie. Bardzo przyjemna praca.
Ale chwilka przerwy na blog - pamiętnik i moja mała refleksja...
 

     Codziennie opiekuję się moimi dziećmi - słyszałam, że to mocno procentuje w przyszłości (mama, nie niania) - także pełna nadziei, że z nikim nie jest tak dobrze moim dzieciom, jak ze mną ;-) , że nikt lepiej nie wpoi im zasad i lepiej nie wychowa, niz ja - jestem z nimi cały czas.
Choć nie powiem, miewam chwile, kiedy PRAGNĘ iść do pracy i pragnę porozmawiać z kimś starszym od 2 i 3 - latków;)) dodajmy małą czcionką - porozmawiać z kimś innym niż matki innych dzieci na placu zabaw;) i .. o innych problemach niż kupki, zupki, nieprzespane noce...Też tak macie ???? 
Swoją drogą jest to mój wybór i na razie jest mi dobrze w domu. 
"Siedzenie" w domu, opieka nad dziećmi nauczyły i wciąż uczą mnie wielu rzeczy. Nie będę tutaj wymieniać typowo praktycznch czynności, jak gotowanie, sprzątanie, pranie itp. (choć nie powiem, że takie zwykłe czynności wymagają dobrego zorganizowania, zaplanowania, reazlizacji, harmonogramu itd. To chyba mam prawo nazwać się MAMĄ - MENADŻERKĄ, prawda?:)
Wracając do głównego wątku..bo chyba gdzieś uleciał...nauczyłam się BYĆ i ŻYĆ z kimś jeszcze. Dzielić swój czas pomiędzy różne zajęcia, dzielić się sobą - dla dzieci jestem właściwie 24 h OPEN:)
Nauczyłam się słuchać moich dzieci, wymagać, stawiać granice. I wciąż się uczę i nie jest to nauka, która przychodzi łatwo - to nie wkuwanie kilku stron poradnika i na bieżąco wprowadzanie w życie punktów weń odczytanych. Dzieci i wychowywanie, to popełnianie błędów, to (czasami) przekraczanie granic i (o zgrozo) NIE-bycie konsekwentnym, ale STARANIE się, żeby wszystko jednak miało "ręce i nogi" i żeby było "miło", jak to mówi Jaś:)
Na dziś to tyle, bo ostatnio mój blogopamiętnik zaniedbuję. Ale uwierzcie, jestem zmęczona przez duże Z:(
Mam taką chęć, żeby pisać dużo, lubię to robić.
Kto by pomyślał, że z osoby "ciągnącej"dwa kierunki, śpiewającej w dwóch chórach, jeżdżącej na koncerty - mało co jedzącej i generalnie mało w domu bywającej zostanę mamusią, która pichci, szydełkuje, lepi aniołki z masy solnej i "siedzi"w domu?:)))))))))))))))))))))))))))))))
Myślę, że tego mi było trzeba - może to swoistego rodzaju domoterapia:)
Buziaki dla kogokolwiek, kto czyta moje zapiski:***
Katarzynka
 
Anioł Błękitny:
 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz